Historie, które będą krzepić…

Zawsze marzyłam o dzieciach. Najlepiej trójce. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że mogą pojawić się jakiekolwiek problemy z donoszeniem ciąży. W pierwszą ciążę zaszłam, gdy miałam 24 lata. Wszystko przebiegało prawidłowo — aż do 21. tygodnia, kiedy nagle zaczęłam krwawić i trafiłam do szpitala.
Było już za późno na jakiekolwiek leczenie, nawet na szew McDonalda. Urodziłam w 24. tygodniu — dziecko nie miało szans na przeżycie. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam diagnozę: niewydolność szyjki macicy. W kolejnej ciąży założono mi szew McDonalda w 12. tygodniu. Niestety, historia się powtórzyła — w 18. tygodniu straciłam drugie dziecko. Trzecia próba również zakończyła się tragedią.
Pamiętam, że wtedy myślałam: nigdy więcej. Nie chciałam już przez to przechodzić, a nikt nie umiał mi pomóc. Pewnego dnia natknęłam się w internecie na wpis dziewczyny, która opisała leczenie niewydolności szyjki macicy jeszcze przed ciążą, poprzez założenie taśmy TAC (transabdominal cervical cerclage). Bałam się — operacji, powrotu tych traumatycznych wspomnień, tego, czy dam radę. Ale wtedy pojawiła się nadzieja. Spotkanie z prof. Grzegorzem Krasomskim dało mi siłę, by spróbować jeszcze raz. Podjęłam decyzję o operacji. Dziś jestem szczęśliwą mamą dwójki wspaniałych dzieci. Moje ciąże z taśmą TAC przebiegały bezproblemowo. Lekarzom z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi będę wdzięczna do końca życia. Dzięki nim mogę dziś powiedzieć: spełniłam swoje marzenie.


Gdy miałam 25 lat, zdiagnozowano u mnie nowotwór szyjki macicy. Był to dla mnie szok. Wtedy najważniejsze było jedno — przeżyć. Przeszłam leczenie chirurgiczne, które uratowało mi życie, ale jednocześnie odebrało coś bardzo ważnego — szyjkę macicy. Lekarze mówili, że szanse na ciążę są minimalne, a donoszenie dziecka niemal niemożliwe. Byłam załamana. Czułam, że moje marzenia o byciu mamą właśnie się rozsypały.
Mijały lata, aż pewnego dnia usłyszałam o możliwości zastosowania taśmy TAC (transabdominal cervical cerclage), która może umożliwić kobietom bez szyjki macicy donoszenie ciąży. Początkowo brzmiało to jak science fiction. Bałam się znowu otworzyć serce na nadzieję, ale postanowiłam spróbować.
Zgłosiłam się do lekarza, który od razu powiedział: „Spróbujemy. Damy Pani największą szansę, jaką tylko możemy”.
Operacja zakończyła się sukcesem. Potem przyszło czekanie… Gdy wreszcie zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym, nie mogłam uwierzyć. Każdy dzień był pełen lęku, ale też ogromnej wdzięczności. Dzięki taśmie TAC szyjka była „zastąpiona” mechanicznie — utrzymywała ciążę, której w naturalny sposób nie miałoby co utrzymać.
W 37. tygodniu, przez planowe cięcie cesarskie, urodziłam zdrową córeczkę.
Dziś patrzę na nią i wciąż nie dowierzam, że to się naprawdę wydarzyło.
Moja historia to dowód na to, że nawet po najciemniejszej nocy może przyjść świt.


Zawsze marzyłam, żeby zostać mamą. Wyobrażałam sobie siebie z dwójką dzieci, ciepły dom, wspólne spacery… Nigdy nawet nie pomyślałam, że coś może pójść nie tak.
W pierwszą ciążę zaszłam szybko, miałam wtedy 27 lat. Czułam się świetnie, ciąża rozwijała się prawidłowo — aż do 20. tygodnia. Nagle pojawiły się bóle brzucha i uczucie dziwnego parcia. W szpitalu usłyszałam, że mam rozwarcie i że na ratowanie ciąży jest już za późno. Urodziłam w 22. tygodniu — dziecko nie przeżyło.
Wtedy po raz pierwszy usłyszałam: niewydolność szyjki macicy. Nie wiedziałam nawet, że coś takiego istnieje. Lekarze mówili, że w kolejnej ciąży można spróbować założyć szew McDonalda.
Zdecydowałam się. W drugiej ciąży założono mi szew w 13. tygodniu. Przez chwilę czułam się pewniej, ale około 17. tygodnia znów zaczęły się skurcze i skracanie szyjki. Pomimo leczenia w szpitalu, straciłam drugą ciążę w 19. tygodniu.
Po tym doświadczeniu byłam załamana. Myślałam, że już nigdy nie spróbuję. Ale w sercu wciąż czułam, że nie chcę się poddać.
Przeglądając internet, natrafiłam na historie kobiet, które dzięki taśmie TAC (transabdominal cervical cerclage) urodziły zdrowe dzieci. Trafiłam do profesora, który dał mi nadzieję. Bałam się operacji, ale czułam, że to moja jedyna szansa.
Podjęłam decyzję o założeniu TAC jeszcze przed kolejną ciążą. I stał się cud — w trzeciej ciąży czułam się bezpieczna, szyjka była stabilna. Urodziłam zdrowego synka przez planowe cięcie cesarskie w 38. tygodniu.
Dziś jestem mamą mojego wymarzonego dziecka i wiem, że to wszystko było warte każdej łzy, każdego strachu i każdej walki.
Lekarzom i całemu zespołowi medycznemu będę wdzięczna do końca życia. Dzięki nim moja największa nadzieja stała się rzeczywistością.

- © 2025
- niewydolnoscszyjki.pl